Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

„O czynach niszczących opowieść” [RECENZJA] – KLAMRA 2024

W piąty dzień 32. Alternatywnych Spotkań Teatralnych KLAMRA 2024 wdrożył odbiorców spektakl „O czynach niszczących opowieść”. Widzowie mogli zapuścić się w surrealistyczny western, gdzie droga do finałowej sceny w opowieści jest osnuta nie tylko wystrzałami z rewolwerów.

Spektakl O czynach niszczących opowieść to sztuka kontrowersji, zrealizowana przez teatr Komuna Warszawa i projekt SIKSA. Pokaz opowiada o losach dwóch kowbojek, które w westernowej scenerii natknęły się na swojej drodze i szykują się do ostatecznego pojedynku. Jest to jednak ścieżka zawiła, z racji, że bohaterki mają świadomość, iż rozstrzygnięcie i efekt starcia będzie oceniony bardziej niż sam proces konfrontacji. Wciągają więc odbiorców w seans niekonsekwentny, oddalając się przez liczne konwenanse z kończącego aktu. Ważne są bowiem niuanse, czyny niszczące opowieść niż swoiste zakończenie.

[Fot.: Anna Jankowska]

Sztuka jest nielinearna, co odznacza się również w zmianie charakteru zaprezentowanych postaci podczas trwania seansu. W pierwszych aktach napotykamy dwie kowbojki, posiadające bagaż drastycznych doświadczeń, zmagające się z krwawą rzeczywistością patriarchalnego westernu. Jak echo odbija się na scenie zdanie „zabiłam własną babcię”, przez co z początku kreowany jest poniekąd klimat kryminału, lecz jest to kolejna iluzja spektaklu. W tym segmencie poruszony zostaje problem roli kobiet i wymagań nakładanych na żeńską zbiorowość w świecie realnym.

W dalszej części historii następuje przekształcenie, gdzie sylwetki stają się niedopałkami. Petami w popielnicy, walczącymi z własnym płomieniem, który nieraz gaśnie. W niezwykle awangardowy sposób zaprezentowany został tutaj temat osobistej tułaczki ze światem nakładanych oczekiwań a indywidualnymi przekonaniami. W sposób iluzyjny przekonujemy się, jak spełnianie pewnych odgórnych funkcji wypala człowieka, pozostawiając jedynie strzępki popiołu. Również w tym akcie pojawia się wątek romansu, zakazanego pożądania, który pozwala wzniecić dopalający się płomień.

Ostatnia część sztuki opiera się na wewnętrznej przemianie aktorek w konie, zwierzętami majestatycznymi, jednak uwikłanymi w gorszący system kapitalizmu. W tym fragmencie dostajemy opis okrucieństw, jaki doznają te stworzenia. Z racji, że jest to ostatni segment spektaklu, może on lekko przygnieść widza, przez ów brutalność zakończenia.

[Przeczytaj poprzednią relację z tegorocznej Klamry]

[Fot.: Anna Jankowska]

Istotnym źródłem narracji w spektaklu jest także choreografia oraz scenografia. Układ taneczny stworzony przez Annę Steller, opierający się na szczególnym wyginaniu się i galopowaniu po scenie, nadaje przedstawieniu groteskowości. Dzikie i niezharmonizowane ruchy podkreślają dramatyzm, czy eksperymentatorstwo całej opowieści. Natomiast oprawa wizualna, choć uboga, jest zdecydowanie ważnym odnośnikiem w kreowaniu historii. Priorytetowym „rekwizytem” scenicznych jest gra światłem. Poszczególne rodzaje naświetlenia mają naśladować wybrane fazy słońca, lecz także akcentować dane uczucia targające postaci. Ponadto dym wypuszczany przez elektronicznego papierosa dodaje tajemniczości, aranżując mglistą, westernową atmosferę, a tym samym będąc elementem komediowym.

[Fot.: Anna Jankowska]

Spektakl jest niezwykle abstrakcyjny, to sztuka obrazująca walkę z wyzyskiem, oczekiwaniami, krzywdą. Napotykamy się na czyny niszczące opowieść, oplatane chaotycznym dialogiem, niezwykle złożonych postaci. W gąszczu tych westernowych aranżacji, aluzji, jedno jest z pewnością prawdziwe i góruje nad pozostałymi scenicznymi aspektami spektaklu – emocje zaprezentowane przez aktorki. Spektrum możliwych relacji pomiędzy rywalkami (kochanki, przyjaciółki, wrogowie), czasem bezpośredni kontakt z widownią, powodują, że historia mimo wielu niejasności jest hipnotyzująca.

Nie jest to sztuka łatwa do przyswojenia, natomiast na pewno jest to opowieść o wielu obliczach, podatnych do indywidualnej interpretacji. Właściwie to ta iluzyjność, dziwactwo i niekonwencjonalność sprawiły, że choć opuściłam salę teatralną z zagubieniem i niepewnością, to odnalazłam pewne elementy, które mnie zaintrygowały i ze mną pozostały. Reasumując – nie jest to sztuka dla każdego, lecz z pewnością dla ludzi, którzy lubią się zastanawiać.

Pewne zawiłości spektaklu wyjaśniły w rozmowie na żywo Alex FreiheitMagda Dubrowska:

[Fot.: Tomek Dorawa]