Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

„Księżniczki” Stowarzyszenia Teatralnego CHOREA [RECENZJA] – KLAMRA 2024

Finałowy dzień 32. Alternatywnych Spotkań Teatralnych KLAMRA 2024 otworzył spektakl „Księżniczki” w wykonaniu łódzkiego Stowarzyszenia Teatralnego CHOREA. Jego widzowie zostali przeniesieni do świata pełnego baśniowych postaci. Pomimo fantastycznej otoczki, problemy, które porusza są jak najbardziej realne i w różnym stopniu dotyczą każdego z nas. Kwestią sporną pozostaje natomiast, czy sztuka faktycznie skłania do podjęcia głębszych refleksji na ten temat. 

Na samym początku sztuki poznajemy Kopciuszka, Królewnę Śnieżkę oraz Syrenkę. Każda z nich reprezentuje nieco inne cechy kulturowo powiązane z kobiecością. Pierwsza z nich, Kopciuszek (Katarzyna Gorczyca), jest przemęczona obowiązkami domowymi, do których przymuszana jest przez swoją macochę. W chwilach desperacji z całej siły uderza miotłą w sprzątaną przez siebie powierzchnię, lecz ta jak na złość pozostaje w jednym kawałku. Dla Królewny Śnieżki (Małgorzata Lipczyńska) najważniejszą wartością jest jej wygląd, co nie dziwi zważając na fakt, że powszechnie uważana jest za najpiękniejszą na świecie. Syrenka (Anna Maszewska) natomiast, choć wciąż pozostaje pod wpływem dziecięcej naiwności, jest w stanie zrobić wszystko, aby być prawdziwą kobietą. Z tego powodu przechodzi prawdziwe katusze, nosząc wysokie szpilki na wciąż niewykształconych w pełni ludzkich nogach. 

Na scenie pojawiają się i inne znane bajkowe archetypy, jednak w nieco uwspółcześnionej wersji. Macocha, zamiast otwartej wojny z podopieczną, wybiera postawę pasywno-agresywną i przelewa swoje niespełnione ambicje na Kopciuszka. Ojciec, tak jak i w klasycznych baśniach, przybiera skrajnie bierną postawę, woląc całymi dniami zaszywać się w pracy, aby nie konfrontować się z problemami rodzinnymi. Jest i Książę, który tutaj ubrany w dres, właściwie nie musi nic mówić, aby przedstawione bohaterki w komiczny wręcz sposób zabiegały o jego uwagę. Wszystkie te postacie grane są przez Gorczycę, Lipczyńską i Maszewską. Aktorki płynnie przechodzą między rolami, modyfikując tylko lekko swój ton.

[Przeczytaj poprzednią relację z tegorocznej Klamry]

fot.: Agnieszka Cytacka


Sztuka nie ma linearnej konstrukcji ani konkretnej fabuły, za którą z łatwością można podążać. Składa się ona z pojedynczych, mniej lub bardziej powiązanych ze sobą scen. Aktorki używają różnych form ekspresji, monologują, krzyczą, śpiewają, tańczą. Również i ton poszczególnych fragmentów znacząco się od siebie różni. Raz mamy do czynienia z formą czysto surrealistyczną – jak w momencie, w którym Śnieżka niczym pies biega za jabłkiem trzymanym przez Macochę. Kiedy indziej atmosfera staje się iście kabaretowa i okraszona niezbyt błyskotliwym humorem, co szczególnie widać w kłótniach między Kopciuszkiem a jej opiekunami. Można odnieść wrażenie, że chcąc poruszyć wiele tematów naraz i to na dodatek z tak szerokich zagadnień, jakimi są feminizm czy kondycja kobiety we współczesnym świecie, reżyserka (Julia Jakubowska) nieco się pogubiła, jednocześnie nie prezentując niczego odkrywczego. 

Według twórczyń spektaklu, bajki w dzisiejszym świecie są zbyt bezpieczne i naiwne, nie ucząc przy tym o ciemniejszych stronach życia. Ich celem było więc ubranie księżniczek w disneyowski kostium, lecz podejście do ich historii w duchu klasycznych bajek braci Grimm. Opowiadanie na nowo starych baśni jest jednak trendem w popkulturze już od ponad 10 lat, dlatego w tej kwestii panuje niemała konkurencja. Nawet Disney ugiął się pod naporem krytyki swoich nieprzystających do dzisiejszych czasów przedstawień kobiet i od wielu lat tworzy nowe wersje znanych historii. Jeśli już więc artyści chcą brać się za tak popularny temat, dobrze byłoby dodać coś więcej od siebie, albo chociażby skupić się na jednym z poruszonych pobieżnie wątków. 

fot.: Agnieszka Cytacka

Podczas spotkania z twórczyniami rzucone zostało wiele haseł, których ledwo co można było doszukać się w samym spektaklu. Wspomniały one chociażby o piętnie atrakcyjności, które nosi ze sobą Śnieżka, co mogłoby być tematem na całą odrębną sztukę. Poruszony został także temat przyjmowania masek oraz ról narzuconych przez społeczeństwo obu płciom. „Księżniczki”, jak sama nazwa wskazuje, skupiają się przede wszystkim na swoich postaciach kobiecych i na refleksję na temat mężczyzn w dzisiejszym świecie oraz ich relacji z drugą płcią zwyczajnie nie ma tu miejsca. W dwóch przypadkach, gdy męskie postacie faktycznie pojawiają się na scenie, ich rola zostaje sprowadzona do prostego żartu. Jakubowska wspomniała także o książce „Biegnąca z wilkami” Clarissy Pinkoli Estés, w której to autorka podejmuje się analizy kobiecej psychiki na podstawie klasycznych baśni. Osobiście widzę w tym temacie ogromny potencjał i szkoda, że został on poruszony jedynie pobieżnie. Z tego powodu, pomimo pięknej oprawy audiowizualnej, chaotyczna forma spektaklu może być ciężka do oglądania i strawienia przez widza przyzwyczajonego do bardziej linearnych historii.

Opis spektaklu na oficjalnej stronie Stowarzyszenia Teatralnego CHOREA.

[fot. okładkowe: Agnieszka Cytacka fotografia]