Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

Polska jesień z koreańskimi filmami

Ósma edycja Warszawskiego Festiwalu Filmów Koreańskich zakończyła się 28 września. Przez tydzień miłośnicy kina mieli okazję zapoznać się nie tylko z największymi koreańskimi hitami, ale również z klasyką i animacją. Jak tegoroczna odsłona zapisała się w pamięci radiowca?

Słońce, kolorowe liście, spacery, niezręczność i ciche westchnienia zasłyszane na sali kinowej – tak mogę podsumować mój krótki, lecz dynamiczny weekend z filmami koreańskimi. Tegoroczna odsłona festiwalu pozostawiła mnie z bardzo różnymi emocjami i przemyśleniami, których w ogóle się nie spodziewałam.

Charyzmatyczna pisarka

Hong Sang-soo wielokrotnie nagradzany reżyser, twórca m.in. „Right Now, Wrong Then” (w jednej z ról laureatka Oscara – Youn Yuh-jung, a także bohaterka zeszłorocznej festiwalowej retrospektywy), czy „The Woman Who Ran” w tym roku zaprezentował publiczności obraz pt. „The Novelist’s Movie”. W Berlinie otrzymał on Wielką Nagrodę Jury. Mnie z kolei wprowadził w konsternację.

Film przedstawia losy charyzmatycznej pisarki, która pewnego dnia postanawia odwiedzić swoich dawnych znajomych i uciec na kilka dni od zgiełku dużego miasta. To jedno zdanie w zupełności pozwala na opis fabuły, ale sprawa emocji zawartych w każdym kadrze, to już zupełnie inna kwestia. Wychodząc z sali kinowej, czułam się dziwnie. Niemal tak, jakbym uciekała z mieszkania znajomych, którzy zaczęli się przy mnie kłócić, jednocześnie prosząc o zdecydowane poparcie argumentów jednej ze stron. Bardzo dawno nie doświadczyłam skrępowania rozmową bohaterów, a mimo wszystko w tym samym czasie czułam zazdrość (?) w stosunku do głównej bohaterki. Lekkość prowadzonych przez nią rozmów, jej zdecydowanie i pewność, z jaką wypowiadała swoje słowa, na długo zadomowiły się w mojej głowie. W połowie seansu byłam w stanie zadawać sobie tylko jedno pytanie: dlaczego taką trudność sprawia nam rozmowa o własnym życiu, naszych zainteresowaniach, uczuciach, pragnieniach i dlaczego tak rzadko zadajemy niewygodne pytania? Główna bohaterka wydawała się nie mieć z tym żadnych problemów.

Czarno-białe zdjęcia, surowe perfekcyjnie nieperfekcyjne kadry i szczere, trudne rozmowy. W ten właśnie sposób opisałabym film Hong Sang-soo, który pozostawił widzów z otwartym zakończeniem, mieszanymi uczuciami i konsternacją z czasem przeradzającą się w wewnętrzny spokój.

Retrospektywa: Eric Oh

Pierwszy raz o Ericu Oh usłyszałam podczas ogłoszenia nominacji do Oscarów. Okazało się wtedy, że od dawna znam jego prace, jak niemal większość widzów. Koreański twórca rozpoczynał swoją karierę w wytwórni Pixar. Obecnie skupia się na solowych projektach, które z roku na rok dają mu coraz większą popularność.

Przyznaję już na samym początku, nie jestem wielką fanką animacji. A może powinnam napisać: nie byłam? Na festiwalu zdecydowano się pokazać siedem krótkich filmów Erica Oh. Nie będę opisywać ich fabuły. Myślę, że wystarczy podkreślić tylko to, że opowiadają o kontaktach międzyludzkich i skupiają się na przemijaniu. Słowa są zbędne. Trzeba usiąść wygodnie w fotelu, skupić się na obrazie i pozwolić emocjom zalać całe swoje ciało. A potem zrobić dokładnie to samo. Tyle razy ile będzie Wam potrzebne, żeby wyłapać wszystkie detale, zrozumieć historię i wpisać ją we własne doświadczenia. Ostrzegam, podczas tych seansów pogrzebane uczucia powoli i z gracją wydobywają się na powierzchnię.

Debiut Kim Se-in

Dwie kobiety w mieszkaniu”, a właściwie 같은 속옷을 입는 두 여자, czyli Dwie kobiety, które noszą tę samą bieliznę. Kim Se-in nie zaprasza widzów na komfortowy i przyjemny seans. W swoim debiucie ukazuje relacje matki i córki. W ponad dwugodzinnym obrazie zamyka przemoc – fizyczną i psychiczną, krytykę, upokorzenia, nienawiść, smutek i ból. Emocje buzujące w głównych bohaterkach niemal wylewają się z ekranu. Obserwując ich życie, codzienne kłótnie i wewnętrzne walki w pewnym momencie ma się dość. Nie chcesz wyjść z sali kinowej, ale zaczynasz wiercić się w fotelu. Odczuwasz dyskomfort, ale nie patrzysz na zegarek. Wszystko to wiąże się z tym co widzisz na ekranie i tym, co dzieje się w twojej głowie. Nie raz nie rozumiałam decyzji głównych bohaterek, kręciłam głową, patrząc na ich wybory życiowe i w końcu odetchnęłam z ulgą, kiedy wyświetliły się napisy końcowe. Myślę, że mogę pokusić się o stwierdzenie, że film ten dojrzewa w widzu z każdym kolejnym dniem. Zaczyna się rozumieć niektóre sceny, myśleć nad zakończeniem, które pozostało otwarte i ostatecznie akceptować pojawiające się uczucia. Po tym seansie wiem jedno, często zbyt pospiesznie oceniamy innych.

Intensywnie i dziwnie. Tymi dwoma słowami opisałabym tegoroczną edycję Warszawskiego Festiwalu Filmów Koreańskich. Odnoszą się one oczywiście tylko do moich doświadczeń i kilku obrazów, które miałam okazję zobaczyć. Na pewno czuję się zaintrygowana i chętna do poszerzania swojej koreańskiej wiedzy filmowej. Jednocześnie cieszę się, że miałam okazję poznać nowych twórców i ich dzieła, które zdecydowanie nie pozostawiły mnie z jednostronną opinią i samymi pozytywnymi emocjami. Dobrze było w końcu poczuć na sali kinowej nieco więcej skrępowania, a po seansie zadać sobie kilka niewygodnych pytań.

Nie tylko stolica


Koreańskie kino rośnie w siłę nie tylko w Warszawie. W tym roku po raz pierwszy będzie można zobaczyć festiwalowe filmy w dwóch miastach. Już w ten piątek rozpocznie się 1. Wroclaw Korean Film Festival. Tym razem organizatorzy zapraszają do Kina Nowe Horyzonty.

Warto również spojrzeć na kalendarz Centrum Kultury Koreańskiej w Warszawie. Trwa właśnie bardzo dynamiczna i kolorowa koreańska jesień.

[fot. materiały organizatorów]