Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

Kiedyś trwał u Rafała bal!

10.01. w Centrum Koncertowym CKK Jordanki odbył się koncert Ralpha Kaminskiego promujący płytę „Bal u Rafała”. Artysta swoim niecodziennym image’em, dopracowanymi do perfekcji show oraz charyzmatyczną osobowością podbił serca wielu fanów. Ralpha niektórzy mogą kojarzyć z hitów takich jak „Autobusy”, „2009” czy „Zawsze”. Wokalista występował wraz ze swoim zespołem My Best Band in the World. 

Bilety na koncert wyprzedały się w ekspresowym tempie, a sala wypełniona była aż po brzegi. Wielu fanów wzięło bardzo na poważnie słowa Ralpha z wywiadu dla Gazety Wyborczej. Artysta na pytanie o wybór stroju na jego koncerty odpowiedział, że im więcej, tym lepiej, liczy blichtr, elegancja i cekiny. W końcu to bal! Wokalista swoją muzyką łączy pokolenia, co można było zauważyć na widowni. Koncert trwał prawie dwie godziny.  

Pierwsza część była bardziej artystyczna i można powiedzieć, że i oficjalna. Było to główne show artysty. Jestem pod ogromnym wrażeniem, z jaką dokładnością i precyzją był przygotowany cały performance. Nie zaburzyła tego nawet krótka przerwa techniczna, z której artysta wraz z bandem wybrnęli angażując publiczność we wspólne śpiewanie a capella. Układy taneczne, oprawa muzyczna i oświetlenie tworzyły integralną całość, która oddała taneczną atmosferę całego albumu. Przyznam się, że miałam swoje typy i małe nadzieje, jakie piosenki chciałabym usłyszeć. Z większością z nich trafiłam. 

Zespół wykonał m.in. „Kosmiczne Energie”, podczas których wokalista wyszedł do fanów i ponownie zaprosił do wspólnego śpiewania. Oprócz tego numeru fani usłyszeć mogli także „Małe serce”, „Smutno” (choć mam nadzieję, że nikomu smutno nie było) oraz jeden z moich ulubionych kawałków z najnowszej płyty „Pies”. Oprócz tanecznych, bardziej energetycznych hitów, nie brakowało również nieco spokojniejszych takich jak „Krystyna” bądź „Planeta i ja”. Na finał wokalista wykonał piosenkę „Bal u Rafała”, a na widowni zapanował istnie imprezowy szał. Tłum tańczył, głośno śpiewał i przeżywał to, co dzieje się na scenie. Światła, układ taneczny, różowe boa, ogromna gwiazda w stylu disco kuli, z którą Ralph wjechał na scenę… po prostu bal!  

Podczas następnej części, po bisie, którym był utwór „Autobusy”, Ralph postanowił porozmawiać z fanami, nie szczędząc przy tym żartów. Z widowni dobiegały głośne śmiechy, a ja sama uroniłam parę łezek, które były wynikiem nieustannego chichotu. Sam artysta przepraszał, że pod koniec przez przypadek wyszedł mu mały stand-up. Nie zauważyłam jednak wokół siebie nikogo z tego powodu niezadowolonego, a jedynie same uśmiechnięte twarze. Ralph opowiadał m.in. o jego doświadczeniach w Toruniu oraz o granych tutaj wcześniej koncertach

Na sam koniec wraz z bandem wykonał dwie piosenki a capella. „Pięć minut łez” zadedykował każdej osobie, która przechodzi teraz trudniejszy okres. Swoją wypowiedź ubrał w piękne słowa i do tej pory jestem pod wrażeniem jego sposobu wypowiadania się. Drugim utworem była piosenka „2009”, podczas której każdy miał wytańczyć swoje smutki, radości i chłonąć chwile. Można śmiało stwierdzić, że widownia wzięła sobie te słowa do serca i uśmiechom nie było końca. Jeszcze zanim artysta wraz z bandem opuścili scenę, zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie z widownią, które później artysta umieścił na swoim profilu na Instagramie.  

Nawet po zakończeniu koncertu widownia w istnie imprezowym nastroju opuściła salę, a swój podziw i zadowolenie z tego artysta wyraził nawet na swoich social mediach. Dodał tam, że właśnie o taki efekt chciał uzyskać swoim występem.