Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

Pani na wieś całą – „Chłopi” [RECENZJA]

Zazwyczaj lektury szkolne kojarzą nam się z przykrym obowiązkiem, a ich ekranizacjom ciężko jest podbić serca osób niepałających do oryginałów ognistą miłością. Chłopi w reżyserii Welchmanów to od tej reguły absolutny wyjątek, który ma szansę zawojować nie tylko Polskę, ale i cały świat.

Miłość bez wyboru

Najnowsza adaptacja Chłopów Reymonta bierze na barki karkołomne zadanie adaptacji całej powieści Noblisty. Scenarzyści postanowili jednak skupić się tu niemal wyłącznie na jednym wątku. Główną bohaterką jest Jagna Paczesiówna (Kamila Urzędowska), która cieszy się z bycia wolną, młodą kobietą, jednak wszyscy mieszkańcy wsi Lipce sądzą, że powinna w końcu wyjść za mąż. Po drugiej stronie barykady stoi Maciej Boryna (Mirosław Baka) – stary wdowiec, któremu cała wieś radzi, aby się ożenił. Pośrodku jest jeszcze syn Boryny, Antek (Robert Gulaczyk), który wciąż ugania się za Jagną, mimo bycia żonatym.

Cała historia skupia się na dziejach tej trójki bohaterów, co można uznać zarówno za wadę, jak i za zaletę. Dla mnie jest to zaleta, bo dzięki temu film bardzo dobrze płynie przez wydarzenia i nie ma żadnych problemów z tempem. Wątek główny jest klarowny i świetnie wybrzmiewa. Można przyczepić się oczywiście do tego, że wiele wątków z książki nie znalazło się na ekranie. Mnie jednak niczego tu nie brakowało i nic nie zostało niedopowiedziane.

Fot. Kultura Wokół Nas

Tańce, hulanki, swawole

Skupienie na trzech głównych bohaterach umożliwiło na odpowiednie ich przedstawienie. Żadna z postaci nie jest tu zerojedynkowa, wszyscy mają coś za uszami. Jagna z jednej strony zmaga się z ciężkim losem bycia kobietą w świecie, który kobietami gardzi, jednak sama jest zupełnie bierna i nie podejmuje żadnych działań, by powstrzymać plotki na swój temat. Antek czasami jawi się jako idealny kochanek, deptany przez ojca-tyrana, a następnie okazuje swoją prawdziwą twarz – nieskrępowanego przemocowca, który zawsze musi dostać to, czego chce. Paradoksalnie najmniejszą antypatię powoduje u mnie sam Maciej Boryna – to starszy człowiek, który dba o swoją ziemię, swoją wieś i żeni się niejako dla świętego spokoju. Jego największe grzechy, to niezwykła chytrość i brak szacunku do syna (który zresztą przejął po ojcu wszystkie najgorsze cechy). Żadnej postaci nie da się tutaj z czystym sercem kibicować, co uważam za rzecz genialną, bo przecież nikt nie jest idealny.

Z powodu okrojenia historii zabrakło czasu na rozwinięcie wszystkich znanych z powieści postaci, toteż większość mieszkańców Lipiec pojawia się zaledwie na parę chwil – wtedy, kiedy są potrzebni. Dlatego traktowałbym ich jako jednego bohatera zbiorowego, który zresztą jest katalizatorem wydarzeń. Wieś jest pełna zawiści, wiecznie plotkuje o bohaterach i wpływa na ich decyzje. Nikogo we wsi nie interesują ich rozterki moralne, ani powody ich działań. Ważne, żeby było o czym mówić, na kogo zrzucać winę za wszelkie nieszczęścia, i kogo wytykać palcami w kościele. Wieś jest przedstawiona w telegraficznym skrócie i czasami trudno jest zorientować się, kto jest kim w opowieści, bo widz nie posiada pełnego kontekstu.

Wątki reakcji tłumu i myśli zbiorowej sprawiają, że opowieść zdaje się niezwykle aktualna, zwłaszcza w czasach fake newsów i internetowych samosądów. Aktualne jest również przedstawienie Jagny. Film niczego nie mówi wprost, jednak jego wydźwięk jest bardzo feministyczny i ma wiele do powiedzenia na temat traktowania kobiet w społeczeństwie. Można go z łatwością przenieść na współczesny grunt, nawet mimo osadzenia akcji w dziewiętnastym wieku.

Fot. Film.org.pl

Z papieru na płótno

Fabuła fabułą, ale ten film ma w zanadrzu coś jeszcze – warstwę wizualną. Duet DK i Hugh Welchman idzie w zaparte i Chłopi, podobnie jak Twój Vincent, są animacją przypominającą żywy obraz. Każda klatka filmu jest małym dziełem sztuki, a film wygląda jak żywy obraz akwarelowy. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie sceny akcji – bójki, tańce, kłótnie. Wtedy stałem się świadkiem prawdziwego szaleństwa, które nie sposób opisać słowami. Twarze aktorów odwzorowane zostały z taką pieczołowitością, że można zupełnie zapomnieć, że w zasadzie mamy do czynienia z animacją. Sposób realizacji sprawia, że w świat przedstawiony wsiąka się łatwiej niż w jakikolwiek plan. Mój jedyny zgrzyt dotyczy scen bez  ludzi – czasem elementy tła i pierwszego planu zlewały się w moich oczach, przez co obraz zdawał się trochę zbyt chaotyczny.

Zobacz też: Jazz Od Nowa Festival w Toruniu

Jeszcze bardziej zachwyciła mnie muzyka. Autorzy ścieżki dźwiękowej za główną inspirację przyjęli muzykę folkloru słowiańskiego i był to strzał w dziesiątkę. Właściwie każdej scenie udało się jakoś na mnie oddziaływać. Muzyka jest skoczna, intensywna i dostosowuje się do każdego elementu opowieści. Wywołuje, w zależności od potrzeby, grozę, radość oraz smutek. Nie mogę się doczekać albumu ze ścieżką dźwiękową filmu, by przesłuchać jej w całości. Tymczasem polecić mogę odsłuchanie utworu „Jesień – Tańcuj”, który został udostępniony jeszcze przed premierą filmu.

Fot. Elle

Lektura obowiązkowa

W podsumowaniu recenzji muszę przyznać, że sam nigdy do Chłopów nie pałałem sympatią – w czasach licealnych przemawiały do mnie bardziej Lalka oraz Wesele, a powieść Reymonta była mi raczej obojętna. Obraz Welchmanów zupełnie zachwiał moim postrzeganiem tego utworu i zdecydowanie zachęcił do powtórnego zapoznania się z nim. Co ważniejsze, to obraz, który broni się całkowicie bez znajomości materiału źródłowego. Dzieło, któremu można zarzucić skrótowość i lekkie problemy z zarysowaniem postaci, ale jednocześnie niezaprzeczalną duszę i konkretny kierunek artystyczny. Jeszcze przed premierą dowiedzieliśmy się, że będzie to nasz tegoroczny kandydat do Oscara i szczerze wierzę, że zasługuje na niego tak samo, jak oryginał na Nobla.

Recenzja przygotowana na podstawie seansu przedpremierowego. Oficjalna premiera kinowa będzie miała 13 października.

[fot. materiały prasowe]