Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

Spotkanie w Pracowni Vito Bambino

Okres wakacji pozwala na muzyczne podróże po różnych regionach. Czas ten daje możliwość posłuchania wersji utworów, których artyści nie prezentują na codziennych trasach, powiązanych z promocją najnowszych materiałów. 3 sierpnia odwiedziłam Kościerzynę, miasto na Kaszubach, gdzie odbył się koncert Vito Bambino. Artysta zaprezentował materiały z najnowszego albumu i nie tylko. Czy utwory wybrzmiały tak dobrze jak na płycie Pracownia?

Do wydarzenia podeszłam wręcz z pesymistycznym nastawieniem. Miejsce, w którym odbył się koncert, pozostawia wiele do życzenia. Przestrzeń składa się z niewielkich rozmiarów estrady, placu ustawionego pod górkę oraz oddalonych od sceny starych siedzeń, które są ustawione wzdłuż stromego szczytu wzgórza. W skrócie – dość ciężkie warunki do skakania. Do teraz jestem pełna podziwu, w jaki sposób zespół składający się z 6 osób pomieścił się na tak małej scenie. Co więcej, Vito Bambino znalazł na niej przestrzeń, do tańczenia. Jak się w trakcie koncertu okazało, publiczność również odnalazła się w trudnych warunkach.

Otwarte koncerty charakteryzują się tym, że przychodzą na nie również osoby, które nie znają twórczości danego artysty. Vito Bambino wraz z innymi muzykami zadbali, aby wszyscy odbiorcy zaangażowali się we wspólną zabawę. Zespół od pierwszych chwil imitował pozytywną energią, przez co nie odczułam, aby przeszkadzały im powyższe, zastane warunki. Widownia nie była dłużna i na przywitanie wchodzących na scenę artystów, część zgromadzonych osób wykazała się znajomością członków, wykrzykując ich imiona oraz witając gorącymi brawami i wiwatami.

Zespół nie oszczędził się przy doborze setlisty. Odbiorcy mieli okazję usłyszeć największe hity, takie jak Za daleko – utwór, który Vito Bambino w oryginale wykonał z Mrozem, piosenkę Mustang, w której fani zostali poproszeni o dośpiewanie części Sanah, co wyszło im całkiem zacnie oraz I ciebie też, bardzo Orkiestry Męskiego Grania 2021.

W trakcie koncertu wybrzmiała większość utworów z najnowszego albumu Pracownia. Artyści zaczęli od jednych z najbardziej znanych Maj oraz Poszło. Następnie wybrzmiały In&Out, Luv tu da max czy Te same błędy co starzy. Usłyszenie tych fragmentów albumu utwierdziło mnie w przekonaniu, że Mateusz Dopieralski jest prawdziwym artystą, który nie patrzy na to, aby zaśpiewać najpopularniejsze utwory, które są powszechnie rozpoznawalne. Nawet w takich warunkach jak otwarty koncert, otworzył się przed odbiorcami z tymi mniej popularnymi utworami, których tekst zna tylko część odbiorców.

Tytuł największego pozytywnego zaskoczenia otrzymują cztery utwory:

Cyber PRL – utwór, przy którym Vito Bambino sprawdził kondycję swoją oraz zebranych osób. Muzyk zachęcił wszystkich do tak zwanej „pompy”, czyli dosłownie pompowania ręką w rytm muzyki oraz wspólnych skoków podczas trwania całego utworu. Mały element, który wywołał we mnie śmiech, to słowna wstawka „Dawaj” Macieja Matysiaka po słowach piosenki daj zozola. Zakładam, że ci odbiorcy, którzy pamiętają czasy PRL-u, a było ich dość dużo podczas występu, odnaleźli cząstkę siebie w tych rytmach.

Etna, przy której odkryłam, że w wersji studyjnej są wstawki, o których nie wiedziałam. W piosence można usłyszeć kilkukrotnie wybrzmiewające Boli serce oraz potężny głos, który reaguje na słowa „on by mi zdradził jak się zmuszać”. To doświadczenie pokazało mi, że każdy utwór trzeba przesłuchać kilkukrotnie, zwracając uwagę na wszystkie elementy, bo przy powierzchownym odsłuchu można pominąć te najpiękniejsze.

Futurismo ten utwór od pierwszego odsłuchu wywołuje we mnie burzę emocji. Nie spodziewałam się, że zostanie on wykonany podczas letniego koncertu. Jednak, usłyszenie go na żywo spowodowało u mnie ciarki na całym ciele. Zachowanie delikatnych wstawek głosu pani Ewy Bem, ze studyjnej wersji, było doskonałym pomysłem zespołu. Ten utwór był kluczowym momentem, w którym dostrzegłam głosowy glow-up Mateusza Dopieralskiego, na przestrzeni od mojego pierwszego koncertu z Kawalerką Bitaminy do teraz. Odnoszę wrażenie, że muzyk nie eksperymentuje za dużo ze zdolnościami swojego głosu, co można zrozumieć, bo sama barwa odgrywa wielką rolę w jego wykonach i zbyt duże zmiany mogłyby zadziałać na niekorzyść. Jednakże, podczas wykonywania tej piosenki artysta odważył się wspiąć wyżej i wydobyć głębsze dźwięki, co wyszło znakomicie i niemal powaliło mnie na kolana z zaskoczenia.

I ciebie też, bardzo jeden z najpopularniejszych utworów 2021 roku wybrzmiał praktycznie na samo zakończenie, w czasie bisu. Hymn Orkiestry Męskiego Grania, pierwotnie wykonywany w składzie Vito Bambino, Dawid Podsiadło oraz Daria Zawiałow, otrzymał nową wersję. Zespół Mateusza Dopieralskiego na koniec utworu dodał wstawkę z utworu Take On Me zespołu a-ha. Idealnie wybrzmiało to jako podsumowanie całego koncertu oraz dodatkowy element, aby przedłużyć tańce publiczności o kolejną minutę. W tym utworze byłam niezwykle zaskoczona dynamicznie zmieniającymi się efektami świetlnymi, które w trakcie koncertu rzadko zwracały moją uwagę. Podczas tego utworu poczułam ogromne współgranie na linii dźwięk-wizualia.

Osobiście zabrakło mi utworu Ulek i Dawcia, który jest jednym z najpopularniejszych z tej płyty. Jednak przy tak rozbudowanej ilości wykonywanych utworów, ciężko było się skupić na tym, co by się dodało, czego brakuje, ponieważ zespół wykonał niesamowitą pracę nad setlistą i dźwiękowymi nowościami i zmianami w porównaniu do wersji z albumu.

Zobacz też: Vito Bambino otwiera drzwi Pracowni

Był to piąty raz, kiedy widziałam koncert Vito Bambino (dwukrotnie w Bitaminie, trzykrotnie solo) i dopiero teraz zauważyłam, jak dużą rolę w wokalach odgrywają pozostali członkowie zespołu, którzy tworzyli mistrzowskie dopowiedzenia i chórki. Za te efekty odpowiadali gitarzysta Moolate, czyli Brian Massaka Victorsson, basista Maciej Matysiak, klawiszowiec Tomek Sołtys oraz perkusista Nikodem Bąkowski. Dzięki tym zabiegom wokalnym, odsłuchując już po koncercie płyty Vito Bambino, dostrzegłam, ilu wstawek wcześniej nie usłyszałam.

Poza powyżej wymienionymi członkami zespołu, w ekipie Vito Bambino jest jeszcze utalentowany Amar Ziembiński, który na perkusji potrafi stworzyć niezwykłe dźwięki. Odnoszę wrażenie, że to właśnie on oraz Nikodem Bąkowski swoją grą najmocniej zachęcali publiczność do wspólnych skoków. Zaskoczeniem stał się Piotr Sibiński, znany również jako Wierszokleta, który w zespole Bitamina opowiada niezwykłe historie i opowieści. W przypadku koncertu Vito Bambino stanął za stołkiem realizatora dźwięku.

Cenię sobie w zespołach Vito Bambino, WIERSZOKLETY, jak i Bitaminy to, że zawsze tworzą jako jeden, niezmienny skład. Widać to również w podpisach pod utworami na serwisach streamingowych, gdzie nad singlami pracują wspólnie. Ich bliskość łatwo dostrzec na scenie. Stąd powstała anegdota, którą Mateusz Dopieralski opowiedział na kościerskiej scenie. Niezorientowany ochroniarz spytał który z panów to Vito Bambino, aby zrobić sobie z nim pamiątkowe zdjęcie, na co Tomek Sołtys odpowiedział, że to on. Panowie w przeciągu tego koncertu kilkukrotnie nawiązywali do tej sytuacji, ukazując, jak blisko siebie są, że z takich niuansów tworzą zabawne historie. Ich relacje były widoczne przez całe show, za pośrednictwem wysyłanych sobie uśmiechów. Warto podkreślić, że Bitamina została założona w 2005 roku i od tego czasu zespół pracuje razem. Ogromny respekt za taką życzliwość na scenie i ciągłe tworzenie razem.

Po tym koncercie stwierdzam, że koncert Vito Bambino z najnowszym albumem Pracownia to must have dla każdego fana polskiej twórczości muzycznej. Osobiście, nie mogę się doczekać nadchodzącej trasy projektu Vito Bambino, która będzie się skupiać na promocji ostatniej płyty.