Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

#SfeGra Hogwart’s Legacy: powrót do magicznego świata

Saga Harry’ego Pottera zaowocowała całą masą mediów takich jak filmy, gadżety oraz gry wideo. Od początku serii filmów mieliśmy do czynienia z równolegle wydawanymi przygodami młodego czarodzieja na znane platformy: pecety, konsole stacjonarne oraz mobilne. Bardziej zaznajomiony jestem z wersjami na PC, ponieważ na tej platformie od dziecka ogrywałem wszystkie tytuły, które wpadły w moje ręce.

Pamiętam skakanie przez platformy na mapkach cudownie oddających magiczny książkowy świat Pottera, pamiętam klapę (zajmującą szczególne miejsce w moim serduszku, ale wciąż, klapę) w postaci potworka, jakim była Czara Ognia i jej paskudne porty na konsole przenośne. Pamiętam również ogromny świat wykreowany na potrzeby Zakonu Feniksa, gdzie dane nam było dostać w końcu do pozwiedzania cały Hogwart. No i pamiętam całą resztę robioną na pół gwizdka. Tak w skrócie prezentowała się w oczach graczy cała seria gier.

Bracia Weasley, jak ja ich, kurczę, uwielbiam!

Odpowiedzialnym za tę serię jakościowych wzlotów i upadków było studio Electronic Arts, które zapewniło mi oraz podobnym mi graczom rozrywkę za młodu i niesamowite wspomnienia. O finansowych aspektach się nie wypowiem, bo, nie oszukujmy się, zawsze warto wydać adaptację filmu w postaci gry wideo. Szczególnie jeśli ma się na nią wyłączność. Na potrzeby artykułu ograłem pokrótce gry z omawianej serii i przyznam szczerze, że czasem lepiej, aby wspomnienia pozostały wspomnieniami, choć eksplorowanie niektórych poziomów obudziło we mnie piękne emocje. Gracze mi podobni doskonale będą wiedzieli, o co chodzi. Wystarczy przytoczyć poziom z zadaniem Lumos części pierwszejpodniosłą muzykę, którą skomponował Jeremy Soule.

Po zakończeniu ekranizacji książkowej sagi i wydaniu ostatnich Insygniów Śmierci (znane wśród wtajemniczonych jako Call Of Duty z Różdżkami) oczekiwania graczy były niemal zerowe. Jeszcze niższe morale wśród tych, którzy złudnie wyczekiwali pozytywnej zmiany stanu rzeczy, przyniosła premiera mobilnej gry Hogwart’s Mystery. Tytułowi oberwało się za nudną fabułę, aktywności zajmujące czas, który dało się przyspieszyć za pieniążki (mikro-transakcje, yay!). Za dreszczyk emocji, jaki wywołała jej zapowiedź twórcy, również zebrali baty. Było też coś à la Pokemon GO, czyli Harry Potter: Wizards Unite, które zebrało mieszane opinie. Te ochłapiki (bo „ochłapy” to zbyt mocne słowo) zafundowało nam Portkey Games.

Latest Harry Potter And The Deathly Hallows Part 2 GIFs | Gfycat
Kiedy przerzucacie sobie z bratem pilot do telewizora za plecami starego, bo chcecie przełączyć ze skoków narciarskich na nowy odcinek Ben 10.

Na ich stronie przeczytamy, że jest to label, który do życia powołało Warner Bros, właściciel praw do franczyzy Wizarding World. Tęgie umysły wymyśliły, że powiedzą basta! i nie będą już ryzykować zlecenia produkcji gry Elektronikom, którzy bądź, co bądź udowodnili nam, że mogą zrobić naprawdę dobrą grę w świecie magii i czarodziejskich stworzeń, jeśli tylko im się chce, mimo, że gracze w kościach czuli, że to nigdy nie było TO.

Wyobraźnia została potężnie połechtana w 2018, kiedy „wyciekły” pierwsze screeny rozgrywki. Początkowo internet sceptycznie do nich podchodził, szczególnie przez to, że owe zapisy były okropnej jakości. Wątpliwości zostały ostatecznie rozwiane, kiedy oficjalnie zapowiedziano grę RPG z rozbudowanym światem, której akcja dzieje się w uniwersum Pottera. Ujrzeliśmy wtedy datę premiery, zaplanowaną na rok 2023, co ostudziło ekscytację, to poziomu aprobaty stanu rzeczy. W międzyczasie światło dzienne ujrzały mobilne potworki, o których mowa była wcześniej. Trąciły rybką przez swój skok na nostalgię milenialsów i starszych zoomerów, a oceny użytkowników Metacritic mówią same za siebie kolejno 2,1 i 2,9. Biorąc pod uwagę te „dzieła”, dla graczy wyczekujących obiecanych gruszek na wierzbie nie wyglądało to dobrze.

Chandler Wood, Menadżer ds. komunikacji w internecie Avalanche Software powinien zerknąć na komunikat, który wyświetla się po zakupie produktu w przedpremierze.

Jednak w marcu 2022 roku internet obiegły gameplaye prezentujące ówczesny stan prac nad tytułem i okazało się, że… jest niemal tak, jak to sobie wyobraziliśmy w 2018. Tak, jak zawsze chcieliśmy, żeby ten pop-mistyczny świat wyglądał. Reżyserska wizja łącząca filmowe koncepcje wnętrza Szkoły Magii i Czarodziejstwa, uzupełniona o książkowe opisymonumentalizm znany nam z pierwszych trzech części gry. Ten wczesny rzut oka na to, jak rozgrywka może wyglądać, ukazał nam (miejmy nadzieję!) tylko skrawek koncepcji i mechanik, jakie otrzymamy w gotowym produkcie. Po zwiastunach widać, że eksploracja rozbudowanej mapy nie zajmie tylko 2-3 godzin, a fakt, że możemy stworzyć sobie postać, która będzie mogła być przyjęta nie tylko do Gryffindoru, ale też do pozostałych domów, mówi nam, że twórcy stawiają na immersyjność fabuły.

Kolejne miesiące przynosiły nam kolejne uchylanie rąbków mechanik, jakie dla nas przygotowano. Zobaczyliśmy to, co było dla nas sprawą kluczową rzucanie czarów i pojedynki. Sprawa dosyć problematyczna, w pierwszych grach mieliśmy bezmyślne najeżdżanie kursorem na symbole zaklęć. W Zakonie Feniksa było już trochę lepiej — aby wywołać odpowiedni efekt, trzeba było „narysować” odpowiedni symbol myszką (na konsolach gałką), co w swojej genialności, było równie męczące po czasie. W zajawkach Dziedzictwa Hogwartu walka wygląda dynamicznie, a oprócz standardowych uroków, dane nam będzie używać również zaklęć niewybaczalnych, co przedstawiono już w pierwszych trailerach. Zobaczyliśmy, że w konfrontacji będziemy nie tylko naparzać się na czary, ale także będziemy do tego używać przedmiotów wokół nas. Mogę mieć tylko nadzieję, że granice interaktywności w tej piaskownicy spełnią oczekiwania nas, graczy. To i wszystko inne, czego tu nie ująłem, sprawia, że wyczekuję daty 10 lutego jak drugiej Gwiazdki. Sam nie wiem, jak potraktować to, że stworzenie gry Portkey Games zleciło Avalanche Software, które z jednej strony w latach 90′ tworzyło Mortal Combat i jest twórcą serii Disney Infinity. Z drugiej ma na swoim koncie tak niesamowite tytuły triple A, jak adaptacje Kurczaka Małego, Toy Story 3, czy Aut 23.

Jak na razie nie zanosi się na to, aby ta gra zachorowała na cyberpunkozę przewlekłą, które objawia się notorycznym przenoszeniem daty premierywydaniem niegotowego produktu. Nie chcę krakać, dlatego po cichutku sobie cierpliwie poczekam, ogrywając starsze tytuły, śledząc kolejne informacje i przeglądając kanały game commentary na YouTubie, aby nie przegapić niczego istotnego o Hogwart’s Legacy. Koniec Psot!

[grafika: materiały twórców]