Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

Enderal – mod, który przebił pierwowzór

Od premiery Skyrim minęło ponad 10 lat, a gra nadal jest rozwijana. Niestety, o wiele więcej pracy, jak i serca, oddaje jej społeczność. Ubogaca ona rozgrywkę, ale i często ją naprawia. Istnieją też produkcje jak Enderal – osobne gry, tworzące własne światy.

Enderal jest totalną konwersją silnika Skyrim, stworzoną przez niemieckie studio SureAI. Ekipa ta działa już od ponad 20 lat, tworząc swoje dzieła najczęściej na silnikach gier Bethsedy. Każda z nich jest darmowa i oferuje doświadczenia mogące dorównywać grom wysokobudżetowym. W pełni udźwiękowione głosy postaci oraz ponad 100 utworów, już świadczy o poziomie produkcji, a ten jest naprawdę wysoki.

Świat Enderal, nieco mniejszy od tego ze Skyrim, jest bogaty, i pełny zawartości. Napotkamy tu kilka zróżnicowanych regionów, totalnie odmiennych od tego, co znamy z oryginału. Na każdym kroku są miejsca warte eksploracji, w przeciwieństwie do często generycznych wydmuszek kontynentu Tamriel. Lokacje swoim rozmachem oszałamiają, pomimo tego, że tworzyło je kilkunastoosobowe studio. W przygotowanym dla nas świecie znajdziemy też wiele ksiąg czy listów przybliżających nam lore, znajdźki w postaci symboli, unikalne zestawy pancerzy czy broni. Miód dla amatorów eksploracji i zbieractwa.

Nie znajdziemy tu szybkiej podróży z każdego miejsca – zamiast tego trzeba „wybrać się z buta”, używać usług przewoźniczych Myrad (białych latających stworów), czy zwojów. W ramach postępu można zakupić osła czy konia. Po czasie to męczy, lecz w wielu przypadkach twórcy mają tego świadomość i ułatwiają nam zadanie.

Undercity, miejscówka z atmosferą tak ciężką, jak portfel Toda Howarda.

Dużym plusem Enderal jest fabuła. Już na samym początku gry, stykamy się z brutalnością i powagą, oraz klimatami dark fantasy. Cała rozrywka jest przeznaczona dla osób dorosłych. Porusza ona wiele wątków, bardzo często pomijanych nawet w produkcjach 18+. W historii napotkamy wiele postaci, które są napisane naprawdę dobrze. Dobrym przykładem jest uwielbiany przez wszystkich jeden z towarzyszów głównego bohatera – Jasper. Same postacie poboczne, te poza główną linią fabularną, zapadają w pamięć, chociażby za sprawą serii questów, które nam zlecają, czy zwyczajnej dobrej narracji. W tym miejscu należy też pochwalić aktorów głosowych – świetna robota.

Sama gra jest znacznie trudniejsza niż TES:V. Do ostatnich chwil z grą będziemy mieć trudności z napotkanymi przeciwnościami losu. Jest to wyborny przykład drogi od zera do bohatera, po raz kolejny kojarzący się z Gothikiem. Zapędzając się w fabule, czy wyruszając na nieznane tereny, możemy szybko napotkać barierę nie do pokonania. Z początku obawiając się pary bandytów, z czasem będziemy bezproblemowo pokonywać ich zastępy. Bardzo satysfakcjonująca sprawa. Często zadania są oznaczone poziomem trudności, gdzie nawet najtrudniejsze są dla nas dostępne od początku, co bezlitośnie stawia nas w niebezpiecznym świecie Vyn.

Tak, to nadal Skyrim, tylko że lepszy o całe niemieckie studio.

Twórcy bardzo starają się poprawić lub kompletnie zmienić mechaniki oryginału, lecz niektórych rzeczy nie da się przeskoczyć. Dlatego też elementy, które mogły odrzucać, czyli np. drewniana walka, pozostały. Pomimo tego, przebudowano tu mnóstwo czynników, chociażby rozwój postaci. Zamiast rozwoju umiejętności na zasadzie stawania się lepszym w ramach korzystania z danej dziedziny, postawiono na klasyczne wydawanie punktów umiejętności. W ramach zdobywania kolejnego poziomu, za wykonywanie zadań, pokonywaniu przeciwników, dostajemy punkty. Rozdzielamy je w kolejno: walce, rzemiośle, i zdolności klasowych.

Widać tu sporą inspirację Gothikiem. Tak samo, jak i tam, trzeba wyrzucić ciężko zarobione pieniądze u nauczycieli, żeby zdobyć kolejne poziomy. Nie uświadczymy tu nadmiaru gotówki w żadnym wypadku – większość przeznaczymy na rozwój, a resztę oszczędności na ewentualne wydatki. Tu pomaga nam mechanika wpłat na lokatę, codziennie wzrastającej w zależności od ilości wpłaconych tam pieniędzy. Zarządzanie naszymi funduszami jest bardzo ważnym elementem gry. Istnieją też punkty wspomnień – czyli pasywne i aktywne umiejętności zastępujące „krzyki” ze Skyrim.

Inwestując w dane drzewko – wojownika, maga czy łotrzyka, rozwijamy swoją postać w danym kierunku. Nic nie stoi na przeszkodzie stworzyć rycerza parającego się magią. Co ciekawe, dochodzi tu nowa mechanika zaklinania dusz, które to po znalezieniu i umieszczeniu w amulecie mogą nam pomagać w walce. Możemy też parać się likantropią, czyli znanym wilkołactwem, tym razem w ciekawszym wydaniu.

Po każdej wizycie w tej pięknej okolicy koszmary gwarantowane.

Enderal sprawia wrażenie osobnej gry, bo po prostu nią jest. Idzie zapomnieć, że bądź co bądź gramy w Skyrim, a momenty świadomości pojawią nam się w kontakcie z ograniczeniami archaicznego silnika Bethesdy. W ramach około 80 godzin (!) spędzonych z tą grą, bawiłem się świetnie. Z tego miejsca mogę napisać, że jest to jeden z lepszych RPG, w które grałem, a było ich dużo. Powinno być wstyd Bethesdzie, że kilkunastoosobowe studio, non profit, potrafi zrobić grę znacznie lepszą od nich. Gra, wraz z niedawno dodanym polskim tłumaczeniem, jest dostępna na platformie Steam, za darmo. Wymagany jest zakup jednej z wersji Skyrim. Bierzcie i cieszcie się z tego wszyscy, doświadczając talentu i nadziei gamedevu.

[Fot.: screenshoty z gry]

Posted in Gry