Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

Organek – Czarna Madonna (2016) RECENZJA

No i tak to czasami jest – wychodzi na świat singiel, który siedzi ci w głowie od samego początku. Później oczekujesz na album z niecierpliwością i obawą, czy reszta materiału będzie na takim samym poziomie. Na końcu przychodzi ulga. Jest nawet lepiej.

ODSŁUCH #1

Sprzątam mieszkanie. Tak wiem, można wyobrazić sobie tysiąc bardziej sprzyjających i klimatycznych sytuacji do zapoznania się z długo oczekiwaną płytą, ale wszystko rozbija się o życie. Na szczęście z jeszcze większym impetem o moją głowę rozbija się „Introdukcja”. Od razu wiadomo, że na „Czarnej Madonnie” będzie sporo muzycznych podróży i uciekania się do ostrzejszych rockowych klimatów. Na myśl przychodzą występy na żywo, na których panowie zdecydowanie rozwijają kompozycje w stronę instrumentalną. „Rilke”, „Get it Right” i „Son of a Gun” to trio wybitnie rockowe – jest energicznie, chwytliwie, muzycznie nienagannie.

ODSŁUCH #2

Ja zmagam się z podłogą w kuchni, a Tomasz Organek ze swoją przeszłością. Podobnie jak „Głupi”, tak i „Czarna Madonna” nie ucieka od swoistych notek autobiograficznych. W tej sekcji szczególnie przypadł mi do gustu „Ki Czort”. Tak wiem, muzyk sprzedający duszę diabłu to nic nowego, ale to nie jedyny znany motyw, który Organek skutecznie wkręcił w ten album. Czasami można doznać swoistej płytocepcji, bo nie brakuje tu nawiązań do debiutu w sferze tekstów (np. nazywam się Organek, a w sercu mam ranę), czy kompozycji („Psychopomp” traktuję jako bezpośredniego spadkobiercę po „Głupi ja” i „O, matko!”). Wiem, że niektórym będzie to przeszkadzać, ale mi to nie wadzi. I to bardzo.

ODSŁUCH #3

Organek nie zapomina o balladach, tak jak ja nie zapominam o przetarciu lustra w łazience. Na pewno w TOP3 nowego albumu pod względem klimatu znajduje się „Ultimo”. Zadymiony klub, mężczyźni idący na wojnę i kobiety oddające im ostatni taniec. Mniej więcej takie obrazy towarzyszą mi każdorazowo przy tym utworze. Co więcej, im bliżej końca „Czarnej Madonny”, tym wszystko staje się gęstsze. Tytułowa kompozycja i bonusowa „Warszawa, 17.11” to wymarzone zwieńczenie płyty i potwierdzenie, że możemy być spokojni o muzyczny rozwój Tomasza Organka.

ODSŁUCH#4

Sprzątałem mieszkanie, a czułem się jak na niesamowitej rockowej wyprawie do innego świata. Dlatego „Czarna Madonna” zdecydowanie zasługuje na tytuł bardzo dobrej płyty.