Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

Tofifest 2015: Niepokorny Jan Peszek krzyczał, śpiewał, tarzał się po podłodze, pluł, rozbierał się.

Pierwszy dzień Tofifestu zdecydowanie należał do Jana Peszka. Aktor grał pierwsze skrzypce od samego rana, a zszedł ze sceny na długo po zapadnięciu zmroku.

Wszystko zaczęło się od niepozornego spotkania w Kinie Centrum. W samo południe Jan Peszek wylewnie i szczerze odpowiadał na pytania zarówno prowadzącego, jak i te padające z publiczności.

Peszek o piłce nożnej i meczu Polska-Szkocja:

 

Oto, czego dowiedzieliśmy się o Janie Peszku i są to jak najbardziej wiarygodne informacje – z pierwszej ręki!

  • Aktor nie używa komputerów, tabletów, itp. Rzadko ogląda telewizję, stroni od gazet. Peszek żartuje, że „skutecznym i najbardziej rzetelnym źródłem informacji o świecie” są jego studenci.
  • Z przeprowadzonych badań wynika, że niewidomi „ukochali sobie” głos Peszka. Dlatego czyta on niezliczoną ilość audiobooków. W ten sposób właśnie został zmuszony do użycia tabletu, ponieważ realizatorzy nie chcieli na nagraniach dźwięku szelestu kartki. Nie pomogły żywe protesty aktora.
  • Peszek nie ogląda siebie na ekranie. Jeśli już musi być na premierze, to jest to dla niego „męka straszna”. Zawsze wydaje mu się, że wszystko wygląda nie tak, jak być powinno.
  • Bardziej komfortowo czuje się w teatrze niż na planie filmu, bo w sztuce za każdym razem może zagrać lepiej, ma możliwość cokolwiek poprawić. Aktor zaznacza, że w kinie są oczywiście duble, ale jak już coś zostanie nagrane to „przepadło”.
  • Jest dumny ze swojej córki Marii Peszek. Uważa ją za bardzo dojrzałą kobietę, pewną swoich poglądów. Martwi go, że jest taką perfekcjonistką, ale podkreśla, że to co robi, robi nadzwyczaj dobrze i nie bez powodu ma takie rzesze fanów.
  • Jan Peszek chciałby zagrać u Tarantino, Scorsese i Leigh.
  • Ubolewa nad brakiem oryginalności wśród młodych reżyserów. Uważa, że polskie kino – owszem – idzie w coraz lepszym kierunku, ale twórców, którzy mają swój własny styl jest wciąż za mało. „Młodzi ludzie nie są jeszcze zdeterminowanie otwarci”. Szczęśliwie wyjątkiem jest według Peszka np. Małgorzata Szumowska.
  • Peszek utożsamia się z poglądem, który w „Hiszpance” wyraziła jego postać, Tytus Ceglarski. Chcą oni Polski, w której biało-czerwona flaga oznacza truskawki ze śmietaną, gdzie czerwień nie jest krwią. Peszek został oczarowany tym zdaniem i po przeczytaniu scenariusza był już pewien, że zgodzi się zagrać w obrazie Barczyka. Koniecznie chciał powiedzieć te słowa z ekranu.
  • Aktor pracuje teraz nad serialem, w którym gra specjalistę w dziedzinie psychologii, wyłudzającym za pomocą Internetu pieniądze od szukających porady klientów. W produkcji bierze też udział m.in. Agata Kulesza. Serial emitowany będzie w TVN.
  • Pytany o źródło swojej świetnej kondycji co prawda wspomina o sporcie, odpowiednim odżywianiu i odrzuceniu elektroniki, ale twierdzi – stukając się palcem w głowę – że przede wszystkim „wszystko jest tu”.

 

Po spotkaniu z aktorem, przyszedł czas na projekcję filmu z 1998 roku pt. „Jan Peszek w roli głównej”. Jest to filmowa interpretacja sztuki „Scenariusz dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego” Bogusława Schaeffera. Wyszłam z kina nieusatysfakcjonowana, jednak zupełnie inne wrażenia towarzyszyły mi wieczorem, kiedy to miałam okazję zobaczyć na żywo sam spektakl.

Po uroczystej gali otwierającej 13. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Tofifest, na której Jan Peszek otrzymał specjalną nagrodę za niepokorną twórczość, nastąpiło to, na co wszyscy cały dzień czekali – „Jan Peszek. Podwójne solo”. Na spektakl składa się właśnie „Scenariusz dla niesitneijącego…” oraz „Dośpiewanie. Autobiografia”, będąca przedstawionym w absolutnie nietypowy sposób życiorysem aktora.

Co się działo na scenie? Należałoby zapytać, co się nie działo! Był ogień! Tak, dosłownie. Płonęły wiadra, rzucano mokrą szmatą, na zmysły oddziaływała muzyka i efekty świetlne. Peszek krzyczał, śpiewał, tarzał się po podłodze, pluł, rozbierał się. Takiej sztuki nie sposób dokładnie opisać – to można jedynie poczuć na własnej skórze.

Był taki moment, kiedy wisiał na drabinie do góry nogami. Podczas spotkania w Kinie Centrum opowiadał, że kiedyś w teatrze młody człowiek krzyknął wtedy: „Tata, daj se spokój!”. Aktor zamarł i zastanawiał się przez chwilę, czy rzeczywiście powinien dać temu spokój. Nie – odpowiedział sam sobie i po raz kolejny odegrał „Scenariusz dla nieistniejącego…”, który znajduje się na afiszu nieprzerwanie już od [sic!] 39 lat!

Po godzinie dwudziestej Jan Peszek zszedł ostatecznie ze sceny, nagrodzony długimi i głośnymi brawami. I pojechał dalej! Jak mówił – ma bardzo dużo pracy, więc szukajcie jego nazwiska pośród repertuarów teatrów w niejednym mieście.