Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

W temacie fotografii

Skupiony, zdecydowany, świadomy mocy tworzonych zdjęć – to właśnie Krzysztof Gierałtowski, jeden z najsłynniejszych polskich portrecistów. Przed jego obiektywem zasiadali przedstawiciele władzy i inteligencji, nie brakowało też artystów. Z każdego potrafi wydobyć odpowiednią moc, dlatego też jego prace podziwiają eksperci z kraju i z zagranicy. Teraz jego prace obejrzeć można także w Toruniu.

Zrobienie dobrego zdjęcia to prawdziwa sztuka. Nie wystarczy bowiem odpowiednie oświetlenie i kompozycja, by wydobyć z niego głębie. Wie o tym doskonale Krzysztof Gierałtowski, który fotografią zawodowo zajmuje się już od lat. Pracował dla miesięcznika „Ty i Ja”, tygodnika „Perspektywy” czy „Razem”, współorganizował także wiele konkursów fotograficznych. Jednak tym, co zapewniło mu międzynarodową sławę są wychodzące spod jego ręki portrety. 80 tysięcy negatywów – tyle liczy imponująca kolekcja „Polacy, portrety współczesne”. Wśród sfotografowanych postaci znalazł się m.in. Stanisław Lem, Leopold Tyrmand i Wisława Szymborska. Czy z wachlarza tylu zdjęć da się wybrać to jedno ulubione?

Moje ulubione zdjęcie to to, którego jeszcze nie zrobiłem. – odpowiada artysta, gdy zadaję mu to pytanie. Potem jednak tłumaczy jak trudny jest to wybór dla każdego fotografa. Wykonane zdjęcia różnią się między sobą drastycznie: są wesołe i skłaniające do refleksji, piękne i brutalne, statyczne i pełne ruchu. Mam dwa zdjęcia: jedno jest takie, drugie jest takie. I czasami zdarza się tak, że nie wiem które jest lepsze.

Dobre zdjęcia to takie za którymi kryją się pewne przeżycia i doświadczenia. Fotograf musi myśleć, ale musi też czuć. Pan Gierałtowski podzielił się jedną z historii, która poruszyła go najbardziej. Portretując polskiego poetę, Czesława Miłosza, uświadomił sobie bowiem potęgę chwili i kruchość ludzkiego życia. Bo czasem wystarczy moment, by dana historia znikła bez śladu, wystarczy też minuta by znikł człowiek.

A co w przypadku, gdy przychodzi sfotografować kogoś, kto budzi w nas niechęć lub odrazę? Aby być profesjonalnym – należy pracować dalej. Okazuje się jednak, że ten powierzchowny profesjonalizm na samych zdjęciach nie zawsze ma rację bytu. Czasami widać, że nie mam zupełnie szacunku dla osoby, którą portretuję. – przyznaje fotograf.

  „Ja z diabła potrafię zrobić anioła i odwrotnie. Tylko nie o to chodzi w fotografii.”

Fotografia ma też swoje zadanie, a fotograf – misję. Jak wyjaśnia Gierałtowski: Czytelnik wysyła mnie, żebym zobaczył jakim jest ten człowiek do którego mnie posłano. […] chodzi o to, aby przekazać jakąś indywidualną prawdę o tym człowieku.

Wystawa „Ring” prezentowana teraz w toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej to przykład charakterystycznego dla Gierałtowskiego stylu. Składa się na nią ponad 100 fotografii, utrzymanych w tonacji bieli i czerni. Wszyscy zainteresowani obejrzeniem prac mają na to czas do 19 kwietnia.

Źródło zdjęcia: CSW