Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

Sfera Movie – za rękę z X Muzą. 12 lat zwyczajnego życia

Boyhood

Filmy, które oglądamy, trwają od półtorej godziny do dwóch z hakiem. Czasem trafi się jakieś cudo, którym możemy się delektować o wiele dłużej, jak np. trwający prawie cztery godziny film „Dawno temu w Ameryce”. Niekiedy akcja zawiera w sobie kilka godzin, dni, tygodni – innym razem podczas stosunkowo krótkiego seansu przemierzamy przez całe życie bohatera. By pozostać wiarygodnym, film musi prezentować kilku aktorów, odpowiadających tej samej postaci w różnym wieku lub wykorzystać odpowiednią charakteryzację. Bo jak inaczej sprawić, by filmowa postać dojrzewała i starzała się na oczach widza?

„Boyhood” to niezwykły projekt filmowy nominowany do Oscara aż w sześciu kategoriach. Praca nad nim trwała aż 12 lat. Ekipa filmowa rokrocznie spotykała się na planie, by kręcić kolejne sceny. W ten oto sposób aktorzy dostają angaż będąc dziećmi, a kończą swoje dzieło już jako dorośli ludzie. Został nawet sporządzony specjalny zapis na wypadek śmierci reżysera. Jego funkcję miał przejąć jeden z aktorów.

„Boyhood” – chłopięcy świat. Gdybym miała o nim mówić jako o filmie, to stwierdziłabym, że jest słaby. Właściwie niczego szczególnego nie przedstawia. Poznajemy mamę (Patricia Arquette, otrzymała w tym roku za tę rolę Oscara dla najlepszej aktorki drugoplanowej) dwójki dzieci, kiedy akurat rozstaje się z kolejnym facetem. Ojciec (Ethan Hawke) czasami pojawia się w życiu latorośli, by po chwili znów zniknąć na dłużej. Przeprowadzki, problemy z aklimatyzacją, szkoła, rodzinne kłótnie, dorastanie, pierwsze zakochania, śluby i rozwody. Film pokazuje zwyczajne życie. Przedstawia po prostu 12 lat życia. Naturalności sprzyja brak sztywnego scenariusza. Za każdym razem, kiedy ekipa wracała na plan, członkowie wymieniali się swoimi doświadczeniami minionego roku i decydowali, czego dotyczyć będzie kolejny segment, który nagrają. Trudno znaleźć trafniejszy przykład na realizację powiedzenia: „Scenariusz pisze samo życie!”. Niektórych widzów ta prostota wręcz fascynuje, mnie raczej nudziła. Gdyby nie intrygujący pomysł, zgodnie z którym Richard Linklater poprowadził swoje dzieło, pewnie nie miałabym dla niego dobrego słowa.

Oglądając film, czułam się trochę, jakbym przeglądała swój pamiętnik sprzed lat. W produkcji pojawiały się kolejne elementy z popkultury. Dzieciaki oglądały „Pokemony”, potem przyszedł szał na Harry’ego Pottera. Chwilę później mała Samantha (Lorelei Linklater) uroczo śpiewa utwór Britney Spears „Oops!…I Did It Again”, a ojciec daje upust swojej niechęci do urzędującego prezydenta Busha. „Gwiezdne wojny”, „High School Musical” i barwna kampania wyborcza Obamy. Poprawność polityczna? Raczej nie. Dlatego bywa zabawnie.

W którejś scenie Mason wymienia najlepsze filmy tego lata. To „Mroczny rycerz”, „Jaja w tropikach” i „Boski chillout”. Pamiętacie, kiedy te filmy wchodziły do kin? Było to 7 lat temu.

Moda na bycie emo – ktoś podcina sobie żyły. Wyznanie: „Chyba jako jedyna w szkole nie lubię Sagi Zmierzch”. Walka z Facebookiem, który odbiera nam prawdziwe życie i więzi w tym wirtualnym.

Sami słyszycie – film o wszystkim i o niczym. Ale sprawił, że zainteresowałam się zmieniającymi się na moich oczach aktorami. Chciałam się jak najwięcej o nich dowiedzieć. Na moje nieszczęście, „Boyhood” okazywał się być ich największym projektem, a w serwisach plotkarskich o tych dzieciakach ani słowa.

Trochę irytowało mnie, że właśnie kiedy zdążyłam się przyzwyczaić do danej przestrzeni czasowej, przywiązałam do bohaterów i chciałam śledzić poszczególne wątki, to znów dokonano skoku w czasie. Przeniesiono mnie do nowego miejsca, przedstawiono nowych ludzi i nowe relacje. Dziwnie było w takim nowym ujęciu widzieć zupełnie obcą twarz, a słyszeć ten sam głos, obserwować te same gesty, mimikę… Wciąż nurtowało mnie pytanie, czy oni tak dobrze grają, czy właśnie grać nie potrafią, czy też wcale nie próbują i przez całe te 12 lat po prostu użyczają postaciom samych siebie?

Gdyby nie ten zabieg umożliwienia widzowi towarzyszenia aktorom podczas dorastania, nie miałabym nad czym dywagować. Fabuła, a właściwie jej brak, pozostawia wiele do życzenia. Otrzymał tylko jednego Oscara na sześć nominacji. Jakie wrażenie zrobił na Was?

 


 

Wykorzystane utwory:

Coldplay – Yellow (Boyhood)

Family of the Year – Hero (Boyhood)

Britney Spears – Oops!…I Did It Again