Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

Młodzi, zdolni, obiecujący – relacja z Enea Spring Break

Trzy dni, piętnaście scen, stu trzydziestu pięciu artystów. To wszystko wyróżnia Enea Spring Break, jeden z nielicznych festiwali showcase’owych, który odbył się w dniach 20-22 kwietnia 2017 roku.

Enea Spring Break to wydarzenie, które obejmuje koncerty młodych obiecujących zespołów, warsztaty oraz panele, podczas których dochodzi do ciekawych dyskusji dziennikarzy, managerów i artystów. Reasumując – uczta dla osób interesujących się muzyką. Za nami czwarta edycja tego przedsięwzięcia, pierwsza jednak, na której miałem okazję być. Czy było warto? Odpowiedź możecie znaleźć poniżej.

KONCERTY

Podczas tych trzech dni można było wybierać we wszystkim. Nie było żadnych ograniczeń gatunkowych. W tym samym czasie w jednym miejscu grała kapela punkowa, zaś w drugim wybrzmiewały rytmy elektroniczne. Rzecz jasna ciężko być w wielu miejscach jednocześnie, a wręcz niemożliwym jest, aby ułożyć line-up w taki sposób, aby wszystkim pasowało. Dzięki temu powstała jednak dosyć ciekawa rywalizacja, polegająca na tym, który artysta przyciągnie większą publikę. To też doprowadziło do różnorodnych zaproszeń na te koncerty. Sam otrzymałem parę z nich – muszę przyznać, że ich forma była ciekawa.

17902664_1532453163440865_585801140_o IMG_20170410_120918

(Pamiętajcie jednak, aby nie przedobrzyć – od jednego zespołu dostałem chyba z pięć zaproszeń. Co za dużo, to niezdrowo.)

Wróćmy jednak do rzeczy czysto muzycznych. Parę czynników nie pozwoliło mi na uczestnictwo we wszystkich koncertach (pogoda, zmęczenie, koncert innego artysty), jednak nie oznacza to, że nie nadrobię zaległości w najbliższym czasie. Na występ Rosy Vertov wybieram się w najbliższą niedzielę w Toruniu, Meek, Oh Why? również zapowiedział swój koncert w tym mieście, zaś Mitch & Mitch & Kassin widziałem na żywo bezpośrednio po powrocie ze Spring Breaka na Festiwalu NADA. Liczę, że uda mi się zobaczyć w najbliższym czasie chociażby Małgolę, No, Dwa pokoje czy ARRM, zaś wiele z koncertów, na których byłem w Poznaniu, z chęcią bym powtórzył. Mowa tutaj chociażby o Bitaminie (zdjęcie główne), która w moim odczuciu lepiej sprawdziłaby się w klubie czy o Eric Shoves Them in His Pockets, gdyż ich muzyka doskonale pasuje do klimatu letnich festiwali. Będę dążył również do tego, aby ponownie móc obcować na żywo z muzyką zespołu Nohono, których słodkie melodie idealnie sprawdzają się do kameralnego otoczenia czy Hatti Vatti, który potrafi zagrać elektroniczny koncert „z rozmachem”. Na pewno zobaczę jeszcze zespół Sztokholm, którym słowo „progres” nie jest obce, tak samo jak Lonker See, którzy to zrobili na mnie największe wrażenie i zapamiętam ten koncert na bardzo długo. Pozytywnie zaskoczyły mnie również występy artystów, których wcześniej nie znałem – tutaj mój wzrok kieruję na zespoły takie jak Brodacze Live Act, CF98 czy Alles, przez których prawie spóźniłem się na inne koncerty, gdyż szkoda mi było opuszczać klub.

PUBLIKA

Te trzy dni pokazały mi, że jest duże zapotrzebowanie na muzykę, niekoniecznie nawet polską. Bo choć dominowali rodzimi artyści, to nie zapominajmy również o zagranicznych muzykach – sam miałem okazję widzieć występ Koala See, którego to publika w całości wypełniła W starym kinie. Miło było wrócić po dwóch latach nieobecności do klubu Dragon, gdzie przywitała mnie kolejka na koncert New People. Nie mam jednak powodów by narzekać – to dowód na wspomniane przeze mnie zapotrzebowanie na muzykę. Pełne lokale, a często nawet kolejki do wejścia, dominowały na większości koncertów. Rozmawiałem z artystami i wiem, że mocno ich to cieszy i motywuje do działania. Publiko, oby tak dalej! Podobny mechanizm działał w przypadku paneli dyskusyjnych – momentami ciężko było znaleźć miejsce siedzące, a sesje Q&A obfitowały w wiele pytań od publiczności.

PANELE

Wiedza i rozwianie wątpliwości w sposób przystępny dla odbiorcy – tak mógłbym określić panele, w których miałem okazję uczestniczyć, lecz jest jeszcze parę refleksji, którymi chciałbym się podzielić. Wielki plus za dobór panelistów – artyści, dziennikarze, bookerzy, managerzy – było różnorodnie i merytorycznie. Tematy poruszane podczas dyskusji były świetnie dobrane, czy to chodziło o samą ideę showcase’ów, o relację między menedżerem zespołu a promotorem, czy też o wytwórnie muzyczne – ze wszystkich można było wyciągnąć wiele przydatnych informacji.

PRZYSZŁOŚĆ

To jasne, że zrobię wszystko, aby pojechać tam w przyszłym roku. Spring Break charakteryzuje się szczególnym klimatem, z racji na specyfikę festiwalu wręcz jedynym w swoim rodzaju. Wiąże się to mocno z obecnością młodych zespołów. Tutaj mogą pokazać się z jak najlepszej strony, co może im przetrzeć szlaki do długiej kariery. Świetnym ruchem było ustalenie limitu trzydziestu minut na koncert – dzięki temu możemy otrzymać esencję twórczości danego muzyka/zespołu. Albo dobrze wykorzystają ten czas, albo nie. Jeśli ten egzamin zdadzą celująco, kariera stoi otworem. Dzięki temu, że są to początkujący artyści, to i dla nas – dziennikarzy, promotorów, bookerów – jest pole do działania. Na paru artystach zawieszę oko na dłużej i wiem od paru znajomych, że oni też będą obserwować działania młodych i zdolnych.

Nie przedłużając – do zobaczenia za rok!

Wielkie dzięki dla Tomka Waśko za zaproszenie na festiwal! 🙂

[fot. Dorota Kutnik]