Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

Boże, za jakie grzechy?

Angel Beats!

22. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy to w roku okres szczególny, zupełnie jak Boże Narodzenie czy Nowy Rok. Niecierpliwie wyczekuje się tej jednej niedzieli w roku, a im jest ona bliżej, tym bardziej wyczuwalna staje się atmosfera społecznej jedności, a chęci pomocy innym rosną. Właśnie w tym duchu działania na rzecz innych, zupełnie bezinteresownego, będzie utrzymany dzisiejszy Kącik Otaku.

Seria, która najlepiej by się w tę konwencję wpisywała na mojej liście ulubieńców jest dość wysoko.  Akcja Angel Beats!, o którym mowa, toczy się w japońskiej szkole średniej będącej limbo dla uczniów, którzy nie pogodzili się jeszcze ze śmiercią i czują, że nie zrobili w życiu wszystkiego, co chcieli lub mogli. Głównego bohatera serii poznajemy w momencie, gdy trafia do tej właśnie szkoły. Otonashi to młody chłopak, który stracił wspomnienia o swoim życiu w momencie śmierci. Uczucie zagubienia bohatera udziela się również widzowi, jako, że początkowo chłopak nie wie, że umarł, a gdy już zostaje o tym poinformowany nie może uwierzyć. Specyfikę świata szkoły i jego rozmaite aspekty odkrywa przed bohaterem Yuri. Dziewczyna znajduje się w szkolnym limbo już od jakiegoś czasu, zdążyła założyć organizację Shinda Sekai Sensen, której jest przewodniczącą. Yuri namawia bohatera do wstąpienia w szeregi organizacji, tłumacząc, że jej członkowie są zdeterminowani walczyć przeciwko Bogu, winiąc go za okrutny los, którego doświadczyli za życia. Głównym wrogiem organizacji SSS na terenie szkoły jest przewodnicząca samorządu szkolnego, Anioł obdarzony nadnaturalnymi mocami.

Pod względem grania na emocjach Angel Beats! to mieszanka wybuchowa – wyciska łzy wzruszenia jak cebula, by za chwilę zamienić je w łzy rozbawienia. Seria pięknie buduje nastrój przy użyciu muzyki, która harmonijnie wplata się w wydarzenia rozgrywające się w danym momencie na ekranie. Nie można pominąć niesamowitej oprawy wizualnej serii, bardzo kolorowej i jasnej, będącej ciekawym kontrastem dla poważnej tematyki.

Na tym etapie fabuła, jak również świat przedstawiony, wydają się zagmatwane w maksymalnym stopniu. Jednak kolejne odcinki serii skupiają się na głównym bohaterze, jego próbach odzyskania swoich wspomnień, a także rozwijania historii bohaterów drugoplanowych, niejednokrotnie poruszających i smutnych. Otonashi, gdy odzyskuje wreszcie wspomnienia o swoim życiu, w którym opiekował się chorą siostrą, odczuwa potrzebę pomocy przyjaciołom w szkole. Dlatego też za punkt honoru przyjmuje wspieranie każdego z nich w pogodzeniu się ze swoim losem, by wreszcie mogli ruszyć dalej. W tym momencie serii bohaterowie, którzy w odczuciu byli dla widza obojętni, okazują się naprawdę godnymi uwagi postaciami, których historie życia i okoliczności śmierci na długo zapadają w pamięć. Pod względem grania na emocjach Angel Beats! to mieszanka wybuchowa – wyciska łzy wzruszenia jak cebula, by za chwilę zamienić je w łzy rozbawienia. Seria pięknie buduje nastrój przy użyciu muzyki, która harmonijnie wplata się w wydarzenia rozgrywające się w danym momencie na ekranie. Nie można pominąć niesamowitej oprawy wizualnej serii, bardzo kolorowej i jasnej, będącej ciekawym kontrastem dla poważnej tematyki.

Są pewne serie anime, które mimo do bólu szablonowo wykreowanego głównego protagonisty, są warte obejrzenia i Angel Beats! jest jedną z nich. Historie bohaterów, którzy nie byli w stanie pogodzić się ze swoim losem sprawiają, że gdy ostatecznie udaje im się ruszyć dalej, ogarnia nas smutek. Przykro rozstawać się z postaciami, które wiele zyskują zdradzając szczegóły swojej śmierci, a z drugiej strony cieszymy się, że wreszcie są szczęśliwi. Swoistą wisienką na torcie serii jest ostatni fakt z życia głównego bohatera, który (zaryzykuję stwierdzenie) każdego jest w stanie doprowadzić do łez. Angel Beats! to historia ładna i niebanalna zarazem. Jest w niej zawarte całe sedno bezinteresownej pomocy i pracy na rzecz innych, która przejawia się nawet w niespełnionym marzeniu głównego bohatera, tj. podjęciu w przyszłości zawodu lekarza.

 

grafika: Piotr Murzyński