Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

„Składam się z ciągłych powtórzeń” – Artur Rojek

Dwa lata temu Artur Rojek zrezygnował ze współtworzenia Myslovitz, ale nie zrezygnował z muzyki. Po ponad dwudziestu latach istnienia na scenie wydał pierwszy solowy album – Składam się z ciągłych powtórzeń. Eksperymentuje, bawi się tekstem i trochę się w tym wszystkim gubi.

Przejmujący i jedyny w swoim rodzaju wokal oczywiście pozostał. Przejmujące i jedyne w sowim rodzaju teksty również.

 

O ile pierwszy singiel – Beksa – mógłby sugerować, że Rojek odnalazł swój własny sposób na muzykę i z powodzeniem go realizuje, to cała płyta podsuwa inną myśl – że cały ten album to skutek uboczny kryzysu wieku średniego. Wydawałoby się bowiem, że odejście z zespołu i decyzja o karierze solowej, to bardzo dojrzały krok, który przyniesie niebywale dobre efekty. Być może spodziewałam się zbyt wiele i czekałam na kontynuację tego, co Rojek robił w Myslovitz, a może po prostu mu nie wyszło.

Przejmujący i jedyny w swoim rodzaju wokal oczywiście pozostał. Przejmujące i jedyne w sowim rodzaju teksty również – z tą tylko różnicą, że z oczywistych względów są dużo bardziej osobiste. Niewątpliwie najlepszym utworem jest ten, który został pierwszym singlem. Niemałym zaskoczeniem są elektroniczne brzmienia, chociażby w utworze Krótkie momenty skupienia. Lecz o ile ten numer wyszedł przyzwoicie, to Kokon jest tak przeładowany brzmieniem syntezatorów, że zupełnie nie klei się z resztą płyty. Do najsłabszych kawałków należą też zbyt prosta i toporna Lekkość oraz To co będzie – utwór zupełnie pozbawiony polotu. Przyzwyczajeni do gitarowych brzmień Myslovitz chyba najszybciej przyswoimy sobie numery Kot i Pelikan oraz Syreny. Jednak gitary na tym albumie potraktowane zostały bardzo delikatnie. Ostatni numer na płycie – Pomusł 2 – najbardziej ze wszystkich przypomina twórczość Myslovitz.

Artysta jest jeszcze w fazie muzycznych eksperymentów i podróżowania po brzmieniach.

 

Trudno powiedzieć, czy Składam się z ciągłych powtórzeń to dobra płyta. Porównać ją można jedynie do twórczości zespołu Myslovitz, ale nie sądzę, żeby muzyk odłączył się od grupy po to, by być z nią nadal zestawiany. Nie bez trudu przyjdzie nam przyzwyczajenie się do nieco innego Artura Rojka. Tym bardziej, że artysta jest jeszcze w fazie muzycznych eksperymentów i podróżowania po brzmieniach. Jedynym wymiernym czynnikiem może być to, czy album jest spójny i równy, a niestety nie jest. Debiut byłego wokalisty Myslovitz to sinusoida.

W jednym z utworów Artur Rojek wspomina o swoim synu – Franku. Chłopiec wziął nawet udział w nagraniach – jego głos pojawia się w partiach chórku dziecięcego. Głównymi twórcami tekstów i muzyki są Rojek oraz Bartosz Dziedzic. Dwa utwory współtworzył z nimi Radek Łukasiewicz. Oprócz w nich w nagraniach wzięli udział muzycy: Lesław Matecki, Katarzyna Piszek, Marcin Ułanowski oraz Piotr Łyszkiewicz. Wydawnictwo ukazało się nakładem wytwórni Kayax.

 

 

Zdjęcie: oficjalny fanpage artysty