Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

Edyta Bartosiewicz „Renovatio” (2013)

Na ten album fani czekali aż 15 lat! Nowy krążek artystki „Renovatio”, który ukazał się w październiku osiągnął status Złotej Płyty już drugiego dnia od swojej premiery. Nie jest to jednak do końca nowy materiał. Zakończone w tym roku prace nad albumem poprzedzał długi okres oczekiwania. Partie instrumentalne do wszystkich piosenek z wyjątkiem promującego zestawienie – „Renovatio” zostały zarejestrowane w studio już ponad 10 lat temu.

Zapoczątkowany udanym występem na Orange Warsaw Festiwal w 2010 roku wielki powrót artystki na scenę odbił się szerokim i (co najważniejsze!) pozytywnym echem w środowisku muzycznym. Bartosiewicz cały swój bagaż doświadczeń życiowych, zgromadzony w czasie rozłąki z fanami, układa teraz kreatywnie w szufladki ekspresji lirycznej, stwarzającej aurę pewnego rozliczenia z przeszłością…Z tekstów 13 utworów zgromadzonych na płycie bije dojrzałość, ciekawa konwencja, a przede wszystkim, słuchając ich, mamy stuprocentowe odczucie autentyczności. Wokalistka, jako złota ikona polskiej sceny pop-rockowej, nic nikomu nie musi udowadniać, nie ulega więc modom na elektroniczne aranżacje, trzyma się swojego wypracowanego przez lata stylu muzycznego, co z resztą sami fani odbierają z entuzjazmem. Siła Edyty polega  dokładnie na tym, że pozostaje sobą, co w przypadku indywiduum tej rangi uznać można za niezaprzeczalny atut. Drugiej Bartosiewicz po prostu nie ma i w stylu, którego konsekwentnie trzyma się od początku, wypada najlepiej, a słuchacze lubujący się w klimatach czysto pop-rockowych wśród klasyki tego formatu na pewno znajdą coś dla siebie.

Siła Edyty polega  dokładnie na tym, że pozostaje sobą, co w przypadku indywiduum tej rangi uznać można za niezaprzeczalny atut.

Charakterystyczny, pełen wrażliwości głos pozostaje niezmieniony od wielu lat. Każda z piosenek przenosi nas w sam środek jakiejś ciekawej historii, będącej pewnym opisem doświadczeń artystki. Kiedy zanurzymy się w jedną z nich (za sprawą harmonijnego i kojącego podkładu instrumentalnego), doznamy uczucia odprężenia i ukojenia zmysłów. Oprócz nieco nostalgicznie pobrzmiewających utworów jak „Pętla” czy „Zbłąkany Anioł” płyta zaskakuje nas żywszą „Orkiestrą tamtych dni” utrzymaną w lekkim wręcz klimacie reggae. Co potwierdza utwór „Cień” artystka nie boi się też melorecytacji, do której jej głos wydaje się być szczególnie predysponowany. Nieco depresyjny klimat tekstów doskonale równoważą natomiast bardziej optymistyczne piosenki, jak choćby rewelacyjna i szybko wpadająca w ucho „Upaść by wstać”. Melancholijne brzmienie utworów na krążku, ich klimat i liryka sprzyjająca kontemplowaniu i rozluźnieniu są idealną propozycją na jesienne wieczory.

Dobra informacja dla fanów! Artystka, płynąc z prądem sukcesów, zaplanowała już trasę koncertową na 2014 rok. Na premierze płyty zdradziła, że ma zamiar zaprosić do współpracy muzycznej wielu gości z branży.

 

 

zdjęcie: nadesłane

Autor: Martyna Reiner