Radio Sfera UMK

Gramy swoje, po studencku!

Quebonafide – raper, który nie tworzy hip hopu.

Quebonafide wzorowo wykorzystał rozgłos po wydaniu „Eklektyki”. Nie było to co prawda legalne wydawnictwo, lecz pozwoliło Kubie zdobyć pozycję, o jakiej marzy wielu polskich raperów. Od premiery minęło jednak sporo czasu, a po drodze pojawiła się „Ezoteryka”, „Erotyka” oraz, co być może najważniejsze, „QueQuality”, czyli niezależna wytwórnia, która ma szansę zmienić niesprawiedliwy i często wyzyskujący obraz współpracy na linii raper-wytwórnia. M.in. właśnie o tym rozmawiałem z Quebo przed piątkowym (25.09.) koncertem w NRD.

W twórczości Quebonafide można znaleźć wiele mistycyzmu i tajemniczości. Nie są to jednak jedyne rzeczy, którymi intryguje. Osobiście zainteresowała mnie kwestia tak podstawowa, jak pseudonim rapera, który jest hybrydą, opartą na zapożyczeniu z języka łacińskiego.

Kiedy kilka tygodni po premierze „Ezoteryki” dumny z siebie podchodziłem do kasy, dzierżąc w dłoniach płytę, poczułem się jak w liceum na lekcjach polskiego, wyłapując symbole tworzące okładkę. Mnogość i stylizacja przedmiotów idealnie wpasowuje się w styl rapowania, który prezentuje Quebo, jednak ku mojemu zdziwieniu okazało się, że nie mamy tutaj sytuacji znanej z poprzedniego wydawnictwa, kiedy to ilustracja odzwierciedlała fragment życia rapera.

Jednym z najbardziej znanych wersów Queby jest stwierdzenie „filozofia mu nic nie dała”. Sprawa co najmniej zastanawiająca, ponieważ jego teksty często zawierają wzmianki z teorii znanych myślicieli, ich maksym i przemyśleń. Kuba wyjaśnił mi tą kwestię, a przy okazji opowiedział także, jak wyglądała jego przygoda ze studiami.

Mimo dużego sukcesu „Ezoteryki”, która zapewniła Queboafide złotą płytę i zbliża się do progu platynowej, raper nie spoczął na laurach i już przygotowuje następny krążek. Quebo zdradził, że tematyka następnego albumu będzie dotyczyła podróży, które odbył i tych, które jeszcze przed nim. Naturalne wydaje się więc pytanie dotyczące tego, które państwo, poprzez pryzmat jego kultury i historii, ceni najbardziej.

Bycie liczącym się na scenie raperem to marzenie wielu, jednak powstały setki kawałków na temat tego, że dostanie się na szczyt rap gry wcale nie jest takie cudowne, jak może się wydawać przeciętnemu słuchaczowi. Podczas tworzenia kolejnych płyt, wymagających tras koncertowych i setek kilometrów przebytych po całym kraju, człowiek może gdzieś zagubić siebie i stać się tylko produktem. Quebo poruszał w swojej twórczości ten problem, dlatego zapytałem, jaka jest różnica między Quebonafide a Kubą Grabowskim.

Sprawa poruszona we wstępie, czyli QueQuality. Na chwilę obecną bardzo dobrze rokująca wytwórnia, która ma szansę zmienić kilka podstawowych rzeczy. Jaki obraz labelu będzie chciał stworzyć Quebo? Czy QueQuality można w ogóle nazwać wytwórnią?

 

———————————————————————————————————————-

Jesteśmy już po koncercie, więc mogę się na ten temat krótko wypowiedzieć. To, co stworzyli na scenie Quebonafide, Krzy Krzysztof i reszta ekipy było fenomenalne. I nie chodzi już o to, że Que znów skakał po głośnikach, że woda z butelek lała się na ludzi strumieniami ani o to, że można było usłyszeć wszystkie najlepsze kawałki. Siłą Quebonafide jest kontakt z fanami, jego szczerość i prawdziwość. Trzeba przyznać, że „Ezoteryka” jest w większości zbudowała ze znanych już dużo wcześniej kawałków, a klimatu „mistyczno-alegorycznego” jest tyle, że czasami aż zbytnio razi w oczy, ale w ogólnym rozrachunku jest to bardzo dobra płyta, która na koncertach sprawdza się idealnie. Tym bardziej, że gospodarz nie jest głuchy na prośby fanów i często gra to, o co go poproszą. Koncert fenomenalny, jeden z lepszych, na których byłem. Jeżeli „to nie jest hip-hop”, to ja poproszę więcej takich „niehiphopowych” płyt i raperów.